W kontynentalnym Ekwadorze nie spędziliśmy dużo czasu, ale wydaje się, że pod względem podróżowania nie różni się specjalnie od Peru.
Co innego Galapagos – kraina mlekiem i miodem płynąca (albo raczej bananami i tuńczykiem). Miła odmiana, gdy nie trzeba przez całą dobę ściskać swoich bagaży, gdy można cały dobytek zostawić w namiocie i znaleźć po paru godzinach wszystko, co się zostawiło.
Galapagos to jednak przede wszystkim kraina zwierząt, więc specjalnie dla naszych czytelników przygotowaliśmy mały leksykon.Lew morski – zwierz, z uwagi na wygodę, pogardliwie nazywany foką (choć foką wcale nie jest). Choć wydaje się piękny i słodki – bo to przecież taka słodka foczka – tak na prawdę może być niebezpieczny, szczególnie gdy się na niego nadepnie, bo postanowił się przespać na nieoświetlonym kawałku chodnika… Foki na Galapagos są wszędzie, nie przejmują się nikim, bo są u siebie. O pierwszeństwo przejścia na chodnikach czy mostach często trzeba się z nimi wykłócać i, jak wynika z naszych obserwacji, co drugi raz foka wygrywa wtedy z człowiekiem.
Iguana – duża jaszczurka o maskującym ubarwieniu, które w galapagoskich warunkach jest raczej przekleństwem niż błogosławieństwem. Nie ma chyba odwiedzającego Galapagos, któremu iguana nie uciekłaby tuż spod stopy… Nie należą one do najpiękniejszych zwierząt, jakie zostały stworzone na naszej planecie, ale zapewne należą do najliczniej występujących na Galapagos. Lubią plażować, pływać i zażywać kąpieli słonecznych. Ich marzeniem jest spokój na Ziemi.
Żółw – cudem ocalony symbol Galapagos (o mały włos zjedliby wszystkie). Tak samo powolny, jak duży. Je trawę, spaceruje, podobno umie pływać. Nie należy do najlepszych rodziców, bo porzuca swoje dzieci zanim się jeszcze narodzą. Osobniki, które spotkaliśmy będą mogły zobaczyć jeszcze nasze pra-pra-pra-pra- pra-pra-pra-prawnuki.
Rekin – niebezpieczny typ spod ciemnej gwiazdy. Lubi poobiednie drzemki. Nie jada żółwi, nie przepada za iguanami.
Głuptak – śmieszne ptaszysko, które nie boi się ludzi. Ma pecha do swojego imienia – po polsku głuptak, po angielsku booby. Producenci pamiątek nie mogą się powstrzymać od głupich żartów na jego temat. Niektóre z nich mają niebieskie stopy, co też nie dodaje im powagi.
Pinzón – coś jak wróbel, choć z większym dziobem. Na Galapagos wyewoluowały bezczelne osobniki, które nie dają ludziom spokojnie plażować. Jak tu się zrelaksować nad morzem, jak chwilę po zamknięciu oczu, ptaszyna siada na nosie??
Informacje praktyczne o Galapagos i Ekwadorze
Guayaquil – miasto, w którym bardzo trudno kupić namiot. Na terminalu autobusowym centrum handlowe. 10 minut drogi stamtąd lotnisko.
Nocleg – hotel w pobliżu Parque Centenario za 11$.
Galapagos
Na Galapagos można dostać się tylko samolotem z Guayaquil lub Quito, ceny biletów są w miare stałe, nie trzeba kupować dużo wcześniej. Wstęp do parku narodowego kosztuje 100$ (opłata ma być jednak zwiększona). Dolecieć można na wyspy Santa Cruz lub San Cristobal.
Santa Cruz – Główna osada wyspy – Puerto Ayora jest centrum ruchu turystycznego i tam właśnie można zneleźć miejsca noclegowe. Ceny hoteli rozpoczynają się od 20$ za dwójkę (hotel Los Amigos), choć przy odrobinie szczęście można znaleźć apartament za 15$ (można pytać starszą z pań pracujących w informacji turystycznej).
Jedzenie od 3,5$ za zestaw obiadowy na „Calle de los Kioscos” w pobliżu portu.
Do Bella Vista i dalej do Santa Rosa można dojechać Rancherą, czyli ciężarówką przerobioną na autobus za 25centów. Taksówki (zawsze białe pick-upy) gdy zabierają więcej osób (colectivo) kosztują tyle samo.
Z Santa Rosa są cztery kilometry do rezerwatu żółwi, do którego wstęp jest darmowy. Jest też farma Rancho Primicias, na którą wstęp też jest darmowy, jeśli nie chce się wejść do tunelu lawowego! Ludzie mówią, że wejście do rezerwatu od strony farmy jest lepsze i łatwiej spotkać żółwie.
Z Bella Vista można dojechać autobusem do Cascajo skąd jest już tylko 7 kilometrów na plażę Garrapatero (brak transportu publicznego, poszliśmy pieszo) – jedyne miejsce na wyspie gdzie można rozbić obóz po wcześniejszym uzyskaniu zgody w siedzibie parku narodowego w Puerto Ayora.
Do Bahia de las Tortugas idzie się około godziny z centrum, miejsce wydaje się bardzo przyjemne, ale my nie trafiliśmy z pogodą.
Łodzie na Isabelę i San Cristobal kosztują 25$, w agencji z dużym napisem TICKETS przy wejściu w ulicę Herrera od strony portu można uzyskać najlepszą cenę, czyli 23$.
Isabela – nasza ulubiona wyspa. Noclegi w cenach zbliżonych do Santa Cruz, ale można też spać w namiocie w barze Sea Lion przy plaży (5$ za namiot). Gdy jest zamknięte, trzeba poszukać właściciela po mieście. Miejsce w porządku, właściciel mieszka w barze, też jest w porządku, ale w wycieczkowe interesy lepiej z nim nie wchodzić. Podobno można też rozbić namiot w hostelu na końcu plaży, gdzie na ścianie jest namalowana duża iguana. Policjanci powiedzieli nam, że za darmo można rozbić namiot koło stadionu, ale to już kawałek od plaży i miejsca nie sprawdziliśmy.
Jedzenie w takich samych cenach jak na Santa Cruz.
Z miasta prowadzi „szlak turystyczny” w stronę Muralla de las Lágrimas. Dużo plaż, jeziorek, iguan, tunelik lawowy, biegające żółwie, polecamy!
Niedaleko portu znajduje się Concha de Perla, czyli najlepsze miejsce do nurkowania z rurką, które można odwiedzić bez przewodnika.
W pobliżu portu znajdują się wyspy Tintoreras, które można odwiedzić tylko z wycieczką. Koszt wycieczki wraz z nurkowaniem powierzchniowym to 25$, wynajęcie pianki (która naszym zdaniem jest konieczna) to 5$, stargowaliśmy komplet na 27$. Na wyspie można obejrzeć z góry wypoczywające rekiny, a w wodzie ryby i żółwie.
Na oglądanie rekinów młotów trzeba się wybrać dalej, na głębokie wody.
Na wyspie jest wulkan, ale wybrać się tam można tylko z przewodnikiem. Można też tam obozować, ale również tylko z przewodnikiem…
San Cristobal – samo miasteczko na tej wyspie nie jest zbyt atrakcyjne na pierwszy rzut oka, a wgłąb wyspy też nie łatwo się wybrać. Szlak turystyczny z miasta prowadzi do wzgórza, na którym można obserwować fregaty i dalej do świetnego miejsca do pływania. Na jednej z plaż miasteczka jest focze przedszkole, warto to zobaczyć!
Na lotnisko można śmiało isć pieszo nawet z ciężkim bagażem.
Na każdej z wysp jest dużo agencji organizujących wycieczki po wyspach i nurkowe. My skorzystaliśmy tylko z jednej – na wyspy Tintoreras. Planując pobyt na wyspach korzystaliśmy z informacji tu, tu i tu – bardzo pomocne, ale ceny wszystkiego wzrosły. To, co kosztowało 20, kosztuje 30, to co 50 kosztuje 65 itp.
Quito – nocleg 10$ za dwójkę z łazienką – hotel Olimpia, zestaw obiadowy od 1,5$.
Po Quito jeździ Metrobus, którym wszędzie łatwo, szybko i tanio można dojechać. Z dworca Ofelia odjeżdża autobus podmiejski do Mitad del Mundo (0,3$), a z dworca autobusowego przy dworcu Ofelia wyrusza autobus do Mindo (2,5$).
Spanie na lotnisku w Quito nie jest najlepszym pomysłem, nie można wejść do hali odlotów bez rezerwacji na lot, który wylatuje wkrótce, a przed halą odlotów kradną. Policjant na pytanie, czy jest bezpiecznie powiedział, że jest bezpiecznie, ale po chwili wytłumaczył – nie zabiją nas, ale mogą okraść z całego bagażu…
Mitad del Mundo – miejsce, w którym warto być, bo mają tam muzeum równika i jest namalowana na ziemi kreska. Nie zachwyciło nas, ale jak byśmy tam nie byli, to byśmy żałowali.
Mindo – przyjemne miejsce w niby-dżungli, bardzo skomercjalizowane, pełne „parków rozrywki” i hoteli. Nocleg w namiocie przy Casa de Cecilia – 2$ za osobę z internetem. Wstęp do motylarni (do której pieszo idzie się godzinę) 5$.
Polecane wpisy