Przez cały pobyt w Meksyku myśleliśmy o słonecznym polskim lecie i co więcej tak zaplanowaliśmy podróż, żeby właśnie na to lato wrócić. Wylądowaliśmy z powrotem w Polsce pod koniec czerwca, czym kolejny raz zaskoczyliśmy wiele osób, które kolejny raz były pewne, że tym razem wyjechaliśmy już na dobre.
Okazało się jednak, że ze słonecznego lata nici, bo nad Polską zebrały się czarne chmury. Co by je trochę rozproszyć dołączyliśmy do grupy pogodnych ludzi, którzy przez kilka nocy świecili światełkami w niebo. Wydawało się, że pogoda się poprawiła, ale było to tylko niewiele znaczące potknięcie Saurona. Miejmy nadzieję, że chmury były tylko na lato, a nie będą na lata.
Zostawmy jednak te chmury, wszak jest to blog podróżniczy, a nie meteorologiczny.
Choć to lato nie było tak pełne i szalone jak lato 2015, ani tak przełomowe jak to zeszłoroczne, w które wpadliśmy jeszcze z młodzieńczym rozpędem, to udało nam się w nie wcisnąć kilka prawdziwie letnich wydarzeń.
Pojechaliśmy na Plener Podróżniczy im. Kazimierza Nowaka w Boruszynie, żeby opowiedzieć o tym jak to się podróżuje z dzieckiem. Jeśli chodzi o frekwencję, to szału nie było, ale spotkaliśmy świetnych ludzi i dowiedzieliśmy się jak wypalić miskę i łyżkę z kawałka drewna. Mamy nadzieję, że ze świetnymi ludźmi się jeszcze kiedyś spotkamy, a być może na emeryturze będziemy mieli dość czasu i cierpliwości, żeby taką zastawę sobie przyrządzić.
Śmiało można powiedzieć, że nasz letni pobyt na Śródce to już tradycja. W tym roku odbył się dwa razy i nawet kot wydawał się być pogodzony z naszą obecnością. Wydawał się być pogodzony nawet z obecnością Olka! Poznaliśmy też Monikę i Jana, którzy nie dość, że mają najfajniejszą knajpę w okolicy, to jeszcze niedługo później wyruszyli w długą podróż po Amerykach! Tak to już jest w życiu, jedni wracają, inni wyruszają…
Z poznańskich atrakcji wybraliśmy się raz na słynny Nocny Targ Towarzyski, ale trafiliśmy na turnus rodzin z dziećmi, więc chyba nie do końca na to, z czego on słynie. Cóż zrobić, jesteśmy rodziną z dzieckiem.
Od czasu, gdy Olek pojawił się na świecie, wszędzie dookoła nas zaczęły rodzić się dzieci. Od dawna nieśmiało przypuszczaliśmy, że możemy być kimś w rodzaju trend-setterów, ale tym razem sprawy poszły bardzo daleko, więc dopuszczamy do siebie także inne wytłumaczenia jak np. efekt 500+ lub, że się po prostu wraz z naszymi rówieśnikami starzejemy. Nie mniej jednak, sytuacja jest dla nas korzystna, bo wielu naszych znajomych wciąż się chce z nami spotykać, choć już w poszerzonym gronie.
Najnowszym człowiekiem w naszej okolicy jest mała Klara, która urodziła się po sąsiedzku.
Właśnie z nią i z jej rodziną poszliśmy na jedyny „targ śniadaniowy”, jaki nam się udało w tym roku namierzyć (zła zmiana). Tam też Olko rozpoczął swoją przygodę z fotografią „street’ową”. W zeszłym roku w Wielkopolska Press Photo triumfowała L, w tym roku ponoć wygra Ela, a w przyszłym Olko. Oto jego dzieła.
Z atrakcji poza poznańskich kilkakrotnie odwiedziliśmy rodzinne strony, a raz nawet miejsce, w którym się poznaliśmy gdy jeszcze dinozaury chodziły po świecie. Las, jeziora i takie tam, jak to na Pałukach.
Jako, że chronologię szlag trafił już na początku tego wpisu, to teraz zbiorczo o urodzinach. Pierwsze urodziny miał Olek. Jako, że obchodził je na Caye Caulker i nie przybyło wielu gości, musieliśmy mu je wyprawić także tutaj po powrocie i to w dwóch odsłonach, raz dla rodziny, a raz dla kumpli z rocznika. Balony, torty, świeczki, jak to na pierwszych urodzinach.
Kolejne urodziny obchodziło już parę osób więcej. Ponoć pojawił się i zaczął rozprzestrzeniać „wirus przyjęć niespodzianek”. Zaczęło się od Tomka, który wyprawił niespodzienkowe urodziny dla Eli. Gdy L się o tym dowiedziała miała tak rozmarzone spojrzenie, że nie mogłem jej nie sprawić podobnej niespodzianki. Uwierzycie, że ktoś kto cały czas powtarza, że chciałby kiedyś mieć imprezę niespodziankę, może być zaskoczony, gdy ona się wydarzy? Na koniec była jeszcze niespodziankowa impreza dla Damiana pod hasłem to nie jedziemy do teściów? to po co ja się myłem?.
fot. niesmigielska.com Poza tym, cokolwiek by nie mówić, nasze życie kręci się wokół dziecka. My stoimy w miejscu, a on w międzyczasie miał swoje pierwsze urodzinowe przyjęcie, pierwszy raz rozciął sobie wargę przy upadku, pierwszy raz dostał rower.
Lubi pociągi, czerwone autobusy i makaron z sosem bolońskim.
On nam daje kredki, gdy chce byśmy mu rysowali, książki, gdy chce byśmy mu czytali i swoje buty kiedy chce iść na spacer.
My dajemy mu miłość.
INFORMACJE PRAKTYCZNE: Lato w Polsce zwyczajowo trwa od czerwca do sierpnia. Stolicą Pałuk jest Żnin.
Polecane wpisy