APANML Norway Expedition*

8 listopada 2016

Występują:
Państwo N – postacie znane czytelnikom bloga, choć pierwszy raz w roli pierwszoplanowej i w całości w kadrze,
Luiza i Bartek – polscy blogerzy podróżniczy, którzy ostatnio jak by mniej podróżowali, a potem napisali, że mają dziecko. Pewnie sobie teraz zrobią „przerwę od podróżowania”,
Olko – ww. dziecię.

Miejsce akcji: samolot Gdańsk – Alesund
Olko pierwszy raz leciał samolotem. Obawiali się tego jego rodzice, obawiali się tego pasażerowie na pobliskich fotelach. Państwo N zapobiegawczo zarezerwowali miejsca w innej części samolotu. Olko się nie obawiał, spał. Mimo to, z ekscytacji swoją pierwszą podróżą, postanowił zmienić całą garderobę w trakcie lotu.
Gościem specjalnym tej sceny był Adam, który zawsze leci do Norwegii w tym samym momencie co bohaterowie. Nastąpiła wymiana spostrzeżeń, przedstawienie Olko i udzielenie cennych informacji o wyspie Skye – Tylko nie idź tam po zmroku, jeśli nie chcesz spaść z klifu.

Miejsce akcji: Alesund
Śmiałkowie rozpoczęli eksplorację dalekiej północy od znanego punktu widokowego. Zdjęcie-pocztówka zrobione, właściwie można już wracać do domu. Ale nie! Ich ambicje sięgały wyżej, dużo wyżej. Stanęli przy barierce, skąd objęli wzrokiem całą okolicę. Zdecydowali, że najlepiej będzie jak każdy wskaże jedno miejsce i kolejno je wszystkie odwiedzą. Jedna z osób wskazała toaletę, reszta wykazała się większą chęcią poznania. Jak postanowili, tak zrobili, spędzając resztę dnia na zwiedzaniu urokliwych plaż, dzielnic mieszkalnych (wysp mieszkalnych) i zajadając się bio-malinami, których cena na lokalnym rynku jest wyższa niż kieszonkowe, które dostają w Polsce.

Miejsce akcji: nieokreślone
Już drugiego dnia bohaterowie odkryli, że ich auto ma otwierany dach. Radości nie było końca; przez dobre dwie minuty.
– A właściwie, to po co nam to?

Miejsce akcji: Storfjorden
Celem następnego dnia ekspedycji było odległa (nieco) osada Geiranger. Żeby tam dotrzeć śmiałkowie musieli przeprawić się promem przez Storfjorden. Z łatwością jednak ustalili z marynarzami warunki transportu i przeprawa stała się faktem. Pogoda się poprawiła i z mieszanką dumy i dziecięcej (nomen omen) radości obserwowali oddalający się brzeg oraz przybliżający się brzeg. Widoki w tej krainie zapierały dech w piersiach, najczęściej tchu brakło pani N. Ten niby krótki, ale jakże istotny rejs tak się spodobał piątce podróżników, że przeprawiali się przez ten sam fiord jeszcze trzy razy.
Macie jakąś zniżkę dla osób, które wsiadły na zły prom? – zapytali nieśmiało wypychając ciężarną do przodu.
Ha! Wiedziałem, że już was gdzieś widziałem! – odparł błyskotliwie wilk morski, wszak nie każdy pamiętałby taką drużynę przez 30 minut! Zaraz potem zmienił się na twarzy i dodał – Nie mogę dać wam zniżki, obserwują mnie. 
W ten sposób bohaterowie dowiedzieli się, że ONI tu są, że muszą mieć sie na baczności.

Miejsce akcji: prom na Storfjorden
Skąd jesteś? – zapytał kapitan.
Z Polski.
A, z Polski! Wybieram się tam na weekend, macie wszystko takie tanie!

Miejsce akcji: Geiranger
Dotarłszy krętym i mokrym traktem do Geiranger globtroterzy nie kryli niezadowolenia. Gospoda na gospodzie, gościniec na gościńcu. Poza tym nic. Tylko jakaś woda, w dole. Morale drużyny zostały jednak szybko podniesione przez okoliczne punkty widokowe i kanapki. Jeśli będziecie kiedyś w Norwegii pamiętajcie złotą zasadę – najpierw widok, potem kanapki. Kanapka w deszczu smakuje tak samo, widok nie. No chyba, że nie jecie pod dachem…

Miejsce akcji: wyspa Godoya
Ostatnim miejscem, które pozostało do odkrycia w tym czasie była wyspa Godoya. Kolejny przykład tego, że nie trzeba daleko jechać, żeby było ładnie. Cudze chwalicie, swego nie znacie. Tyle, że to swoje, wcale nie nasze…
Bohaterowie oddali się relaksowi, odwiedzaniu latarni morskich, wykonywaniu sesji ciążowych i spacerom. Na listę podróżniczych aktywności HIPSTERSCO wpisujemy surfing w Norwegii, zaraz pod snorkeling na Islandii. W obu przypadkach pamiętajcie o zabraniu ciepłych kąpielówek.
Dzień minął bohaterom w sielskiej atmosferze, ale jedna rzecz nie dawała im spokoju. W ich uszach cały czas dzwoniło zdanie:
– Te krowy mają lepszy widok z obory, niż my z mieszkania…

Jak wszyscy wiedzą, sequel jest zawsze gorszy niż część pierwsza. Zapraszamy zatem do przeczytania relacji z poprzedniej ekspedycji

*Advanced Pregnancy and New Motherhood Ladybird Norway Expedition. Tradycyjnie, nazwa ekspedycji została nadana na cześć wyprawy spotkanej w Durmitorze na campingu. Taki żarcik.

alesund_norwegia83 alesund_norwegia84 alesund_norwegia85 alesund_norwegia86INFORMACJE PRAKTYCZNE: Wszyscy wiedzą, że do Skandynawii lata się WizzAirem z Gdańska, a swoje auto trzeba zostawić na parkingu przy lotnisku, bo tak wychodzi najtaniej. Z uwagi na zmianę składu i wrażliwości ekipy na warunki bytowe zarezerwowaliśmy nocleg – przez Airbnb wychodziło najtaniej dla czterech osób (istnienie Olka zatailiśmy). Przed rezerwacją warto zwrócić uwagę na to, że w obrębie miasta parkingi są płatne.
Auto wypożyczyliśmy na lotnisku, tradycyjnie w Europcarze, który dał wielką plamę wydając nam fotelik samochodowy nie spełniających żadnych norm bezpieczeństwa. 
Z opisanych miejsca najbardziej nam się podobały okolice Alesund, ale być może przy lepszej pogodzie Geiranger zrobiłoby lepsze wrażenie. Z miasteczka jest sporo ścieżek spacerowych, a szczegółowe informacje o nich można uzyskać w informacji turystycznej w centrum osady. Ceny i rozkład wszystkich promów można sprawdzić na stronie.

Polecane wpisy

1 komentarz

den-tour 16 listopada 2016 at 14:45

Zdjęcia są niesamowite, przenoszą mnie do Norwegii choć nigdy tam nie byłam…

Odpowiedz

Dodaj komentarz