Zanim opiszemy do końca Indie (został jeszcze jeden wpis!) i zanim pokażemy wszystkie plaże Fuerteventury, dziś (dla odmiany) jedno z najdziwniejszych miejsc w jakich byliśmy.Miejsce, gdzie o siódmej rano, w pełnym słońcu i przyjemnej temperaturze 25 stopni wychodzi się na spacer z dziećmi, a pan sprzątający wyciera ściereczką pył i kurz z ławek i pojemników na śmieci. Miejsce, gdzie w godzinach okołopołudniowych ruch na ulicach niemal całkiem zanika, ludzie przemykają się klimatyzowanymi, zmechanizowanymi korytarzami, a wstępując do centrum handlowego po chleb, można przy okazji obejrzeć płaszczki i rekiny w gigantycznym akwarium na jednej ze ścian. Gdzie niebo jest gęste od drapaczy chmur, rusztowań i wciąż pracujących dźwigów.
Polecane wpisy