Gdy po chwili czekania wsiedliśmy do auta prowadzonego przez zakonnicę wesoło zaśpiewującą w rytm brazylijskich piosenek religijnych, byliśmy już pewni, że ten dzień będzie wyjątkowy. Mimo, że na zewnątrz nieustannie siąpił zimny deszcz, droga z Akureyri do Dalvík była tak piękna, że nawet przez chwilę żałowaliśmy, że nie zdecydowaliśmy się jechać rowerem.
Coroczne Święto Ryby w Dalvík przyciąga tłumy. Trudno się temu dziwić, bo w ciągu jednego dnia dzieje się tu tyle, że starczyłoby na cały rok. Kilkadziesiąt stoisk, a tam zapiekanki rybne, pizze z kawałkami ryby, kilkumetrowy grill na fishburgery, a gdzieś pomiędzy nimi krzątają się uśmiechnięci mieszkańcy Dalvík, rozdając dania wszystkim chętnym. Z wielkiej sceny ustawionej po środku placu rozbrzmiewa muzyka, gdzieś za rogiem odbywa się właśnie spektakl dla dzieci a, kawałek dalej rzeźnik – na oczach zafascynowanego tłumu – rozkrawa potężnego rekina grenlandzkiego. Roztańczone panie obierają krewetki, rozśpiewany staruszek pochyla się nad miseczką zupy, a gdzieś po środku tego my – oczarowani, rozbawieni i nieprzyzwoicie najedzeni.
Polecane wpisy