Mili Państwo. Oto kolejny wpis o lecie. Jeśli spodziewacie się przełomowych nowości, zawiedziecie się. Musicie jeszcze trochę poczekać. Te same twarze, te same miejsca, ta sama radość i miłość, tyle że podwojona. Wszak pojawiła się też nowa twarz i team tuitam rośnie w siłę!
Jak zwykle lato spędziliśmy w Polsce, jest tutaj zbyt piękne żeby w tym czasie wyjeżdżać gdzieś daleko. Było raczej powoli (slow?), choć my ciągle w biegu i wygląda na to, że przez dłuższy czas już tak zostanie. Nasz nowy człowiek jest wyluzowany. Pewnie spokojny bardziej by pasowało do miesięcznego, czy dwumiesięcznego dziecka, ale taki właśnie jest. Co by się nie działo, jego spojrzenie mówi zawsze „jest spoko tato, luz”. To miła odmiana. Trochę nam się to udziela, a może po prostu z drugim jest o tyle łatwiej. Nie śpimy, nie odpoczywamy, ale jest w porządku. Znajdujemy czas na wspólne pikniki, jedzenie czereśni, na lato właśnie.
Tego lata w podróż wybraliśmy się dwa razy. W czasie pierwszej wieloetapowej wyprawy dotarliśmy kolejno nad jezioro do dziadków, do Elbląga do Sąsiadów i nad morze w szczycie sezonu. Niech ten ostatni punkt będzie dla was przestrogą – nigdy nie mówcie nigdy, bo nigdy nie wiecie, czy to nigdy nigdy się nie wydarzy. Żebyście nie musieli się cofać w tekście napiszę jeszcze raz. Nigdy nie mówcie nigdy, bo nigdy nie wiecie, czy to nigdy nigdy się nie wydarzy. Oj… już wcześniej się cofnęliście? No trudno…
Nad morzem też bez zmian – gofery, zapieksy, warkoczyki i ziemniaki na patyku i… niespodziewane ognisko z jedźmy gdzieś, których gdzieś tym razem było bardzo blisko naszego gdzieś.
Druga podróż było nie tylko podróżą kolejką, ale też podróżą do czasów dzieciństwa. Zmieniły się tylko nasze role. Wybraliśmy się na wycieczkę kolejką wąskotorową (lub jak to bardziej właściwie mówi Olo – Żnińską Koleją Powiatową (!)) z naszego rodzinnego Żnina do pobliskiej Wenecji, gdzie miały miejsce takie wydarzenia jak nasze poznanie się, czy ślub, ale co ważniejsze jest tam Muzeum Kolei Wąskotorowej. Nasz domowy pasjonat kolejnictwa był zachwycony.
Jeden z uroczych dni tego lata spędziliśmy z równie uroczymi i równie umęczonymi podwójnym rodzicielstwem państwem N oddając się relaksowi na Rodzinnych (ba!) Ogródkach Działkowych Relax podjadając borówki prosto z krzaczka i jedząc pizzę nie prosto z pieca. Wartym odnotowania jest też to, że zrobiłem tam zdjęcie, które miało wygrać World Press Photo, ale niestety gdzieś się zawieruszyło (ojciec Rydzyk powiedziałby: „niestety zmarł”).
Czym było by lato w Poznaniu, gdyby nie wakacje na Śródce? Jak co roku dzięki uprzejmości cioci pomieszkaliśmy przez chwilę w centrum i mogliśmy poczuć się jak byśmy mieszkali w mieście, a nie na Batorego pod lasem. Nie wiedzieć czemu z całego turnusu przywieźliśmy tylko zdjęcia swoich dzieci. Wszystko inne zostało już chyba wcześniej sfotografowane w innych wpisach z serii, toż to już czwarty rok gdy trafiamy w to samo miejsce, bardzo lubimy ten ośrodek.
INFORMACJE PRAKTYCZNE: Tradycyjnie lato w Polsce trwa od czerwca do końca sierpnia. Żnińska Kolej Powiatowa jeździ w sezonie letnim ze Żnina przez Wenecję i Biskupin do Gąsawy. Jeśli pociąg wam ucieknie, możecie, jak Chuck Norris, wsiąść na następnym przystanku.
Franuś przykrywa się kocykami od Poofi, które bardzo polecamy (bo dobre i polskie!)
Polecane wpisy