Na tym woodstocku miało nas nie być, a kiedy wreszcie tam dotarliśmy to przez pierwszy moment bałam się, że z tego wyrosłam – z tego szaleństwa i z tych emocji. Zobaczyłam znów te rzeki moczu i piwa i pomyślałam: O matko (!), dlaczego to biedne dziecko musi na to patrzeć. Nie mogę nawet przybić woodstockowej „piątki”, bo przecież trzymam dziecko. A już zdjęć to na pewno nie zrobię, no bo jak.
Ze zdjęciami może faktycznie nie ma takiego szału, jak ostatnim razem (z dzieckiem przy sobie jest to naprawdę niełatwe), ale do całej reszty się myliłam. Było super. I wzruszająco, kiedy cały tłum śpiewał Arahję Kultu, a Nosowska na dużej scenie też chlipała z emocji. Trochę tylko przygnębiająco, kiedy na gitarowych warsztatach Bukartyka wszyscy wykrzykiwali tekst:
wypełzają dziwne trolle, ze swych jamich grot
między tobą a rock &roll’em chcą swój postawić płot
niech i do was drogie dzieci dotrze wreszcie, że
zdobyć się na jakiś sprzeciw czas bo w oczy wam się łże
Pewnie nie wiecie, ale na woodstockowym polu jest kamping dla rodzin z dużą ilością cienia i ciszy i, w którym na pięć namiotów przypada mniej więcej pięcioro dzieci do lat 10, a tuż przy wejściu jest trampolina i basen. Tak czy inaczej, z Woodstockiem jest jak z koloniami, albo biwakiem z pierwszych lat szkoły – niby tęsknisz za mamą, a potem smucisz się, że właśnie się skończył. I czekasz na następny.
Polecane wpisy