PN Joshua Tree trochę chowa się w cieniu takich kalifornijskich gigantów jak PN Doliny Śmierci czy Yosemite. Całą resztę musieliśmy jednak odrzucić ze względu na lutową pogodę, a do Joshua Tree pojechaliśmy trochę nie wiedząc czego się spodziewać.
Zatrzymaliśmy się u Daniela z CS, który napisał o sobie, że „lubi ogrodnictwo”, a potem okazało się, że jego uprawa zajmuje dwa osobne pokoje i charakterystycznie pachnie. Poza tym, Daniel jest lingwistą, więc rozmawialiśmy o łamigłówkach językowych i kpiliśmy z naszej angielskiej wymowy.
A sam park okazał się być super! Mieliśmy zostać dwa dni, a zostaliśmy cztery (jak prawie wszędzie do tej pory). Już mieliśmy się przenieść pod namiot w obrębie parku, ale nadeszły zapowiadane burze, więc zostaliśmy u Daniela i robiliśmy sobie tylko krótkie piesze wycieczki.
INFORMACJE PRAKTYCZNE: Największym miastem w pobliżu Parku Narodowego Joshua Tree jest Palm Springs, które razem z przylegającymi mniejszymi miasteczkami tworzy niekończącą się aglomerację ciągnących się na zmianę supermarketów i parków „mobile-housów”, w których mnóstwo Amerykanów postanowiło spędzić emeryturę korzystając z łagodnego klimatu i swobodnego podejścia stanu Kalifornia do marihuany.
Główny wjazd do parku jest położony na jego północnej granicy, stamtąd też najłatwiej się wybrać na najbardziej popularne szlaki piesze. Jak to w Ameryce, park należy odwiedzać samochodem. Wstęp opłaca się za samochód – 25$, a bilet jest ważny przez tydzień.
Na terenie parku znajdują się proste kampingi kosztujące 15-20$ za noc. Nieco bardziej na zachód od głównego wejścia jest jeszcze jeden wjazd, który prowadzi na lepszy kamping. Stamtąd też wychodzi dłuższy szlak pieszy. Poza wyznaczonymi miejscami nie można kempingować wraz z samochodem, ale można bez auta z dala od uczęszczanych szlaków.
Park możńa przejechać z północy na południe i nie wracać tą samą drogą. Po drodze można zobaczyć kaktusy cholla, ale droga jest znacznie dłuższa. Mimo to, warto jeśli mieszkacie na południu.
Niedaleko od głównego wejścia do parku znajduje się Pioneertown, miasteczko, a którym podobno kręci się westerny. Warto je odwiedzić choćby z uwagi na malowniczą drogę dojazdową, czy prawdziwy amerykański bar tam właśnie.
Polecane wpisy