Na dobry początek kwietnia postanowiliśmy odwiedzić znaną i lubianą poznańską Śródkę – miejsce tak znane i stylowe, że odwiedza je więcej osób niż może się zmieścić.
Przepraszam, czy Państwo zwalniają stolik? – zwalniali. Własnemu szczęściu nie mogąc uwierzyć zasiedliśmy do plastikowego stoliczka i oczekiwaliśmy na słynny sernik. Potem zrobiliśmy mu zdjęcie, a następnie zjedliśmy, typowe. Przepraszam, czy Państwo zwalniają stolik? – zwalnialiśmy.
Po drodze trafiliśmy na demonstrację Ręce precz! od mojej macicy! na Świętym Marcinie. Zrobiliśmy jej zdjęcie, nie zjedliśmy.
Godnym odnotowania wydarzeniem był wyjazd do Żnina na wystawę malarstwa wujka L w 10 rocznicę śmierci. Tymczasem, na zewnątrz muzeum trwał nieco demoniczny festyn.
Czas mijał nam w zabieganiu – remonty, przygotowania, interesy, zakupy – aż nagle się spostrzegliśmy, że kończy się maj, a my nie zrobiliśmy nic ciekawego! Zakasaliśmy rękawy i wzięliśmy się do roboty.
Zaczęło się od kolejnego (po roku) grilla blogerów podróżniczych. Z atrakcji miały być dziki, a był deszcz. Padało tego dnia przez dwie godziny – od 18 do 20. Kto zgadnie, o której się spotykaliśmy? Wśród prawidłowych odpowiedzi wylosujemy zwycięzcę, który otrzyma tytuł zwycięzcy. Gdy już zaplanowany grill miał się zamienić w inaugurację naszego party-balkonu, zauważyliśmy na naszej drodze Archiwum UAM z niezwykle praktycznym daszkiem dookoła budynku. Była miejscówka, było grillowanie! Później nawet niezwykle dynamiczne i fascynujące rozgrywki w badmintona. W grillu udział wzięli: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7.
Jak bardziej spostrzegawczy Poznaniacy zauważyli, odebrano nam Targ Śniadaniowy, a na pocieszenie dano Śniadanie na trawie. O co chodzi, tego nie wie nikt, ale najeść się w parku w weekend znów można. Czekaliśmy w kolejce, jedliśmy i graliśmy w pociągi. Zrobiłem słodkie zdjęcie Eli i Tomkowi.
Na spacerze w lesie, pod blokiem, spotkaliśmy jelonka (i to nie tylko tego ze zdjęć). Nowi czytelnicy nie wiedzą, więc wyjaśnię – wokół naszego bloku biegają dzikie zwierzęta niczym wokół domku księżniczki w lesie. Mamy jelonki, dziki, bobry, zające i borsuki. Tak, mieszkamy w Poznaniu.
Pewnego wieczoru wygraliśmy w Trójce wejściówki na Enter Festival, zupełnie niespodziewanie (szczególnie dla osoby, która dzwonienie do radia zaczęła od Zagadkowej niedzieli i do tej pory nie przyniosło to rezultatu). Na festiwalu, nad jeziorem Strzeszyńskim, spędziliśmy dwa świetne wieczory.
Wśród zdjęć we wpisie znalazły się dwa oszukane, zagubione, a po roku szczęśliwie odnalezione. Bardzo chciały wystąpić, więc się zgodziliśmy.
INFORMACJE PRAKTYCZNE: Z naszego mieszkania do centrum najłatwiej dojechać tramwajem numer 16. Grilla robimy w miejscu oznaczonym pinezką. Śniadanie na trawie odbywa się co weekend w parku Jana Pawła II.
Polecane wpisy