Po wielu latach czajenia się i planowania, udało się. Poszliśmy na targ staroci w Starej Rzeźni! Kupiliśmy starą łyżkę, starą pocztówkę i starą butelkę. Szał zakupów, warto było czekać tyle lat!
Nie dane nam było latem wybrać się nad morze, więc wybraliśmy się jesienią. Okazało się, że ma to wiele zalet:
– plaża jest pusta, parawanów brak,
– nie wydacie ani grosza na gofry gofery, zapiekanki itp., stoisk brak,
– wstęp do Słowińskiego Parku Narodowego jest darmowy, kasy zamknięte,
– wstęp na molo w Sopocie jest darmowy, kas brak,
– nie trzeba czekać do późna na zachód słońca, przychodzi wczesnym popołudniem,
– można zbierać grzyby i inne dary lasu.
No i jeszcze było znacznie cieplej niż w maju.
W październiku byliśmy też w Londynie i na wyspie Skye, ale to już zupełnie inne historie…
Morze, Londyn, Szkocja. Wszystko pięknie, ale i tak wypada blado w porównaniu z najważniejszym wydarzeniem tego miesiąca. A było to tak:
Biegłem sobie wieczorem wzdłuż lasu przy kampusie, usłyszałem szelest w krzakach. Nagle dwa metry przede mną wyszedł z krzaków borsuk (BORSUK!). Na dodatek grubas. Spotkanie wyraźnie zaskoczyło go równie mocno jak mnie (a ja zdębiałem), ale ogarnął się, pochrząkał trochę i poszedł dalej. Zdjęć brak, oboje byliśmy zbyt zmieszani.
Można mieszkać w centrum, można nawet na Jeżycach, ale czy tam dziki przychodzą na grilla? czy tam wpada się na borsuka? czy tam jelonek powie Ci „siema”? Nie, takie rzeczy tylko na Piątkowie! PIĄtkowo* dzielnica know-animal.
Polecane wpisy