Pojechaliśmy autobusem do Munnar, a to droga daleka i kręta. I pod górkę. Przez okna bez szyb wpadało wilgotne powietrze i ucięte przez pęd autobusu liście. Munnar słynie z plantacji herbaty i ziół, które rozpościerają się na stromych stokach tutejszych gór, po których pnie się serpentyna naszej drogi.
Razem z innymi turystami pobiliśmy turystyczny rekord ilości osób w jednym tuktuku i dotarliśmy do bocznej uliczki Munnaru, w którym mieszczą się chyba wszystkie hoteliki dla niehinduskich turystów. Na miejscu sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, bo wolnych pokoi ubywało w zastraszającym tempie. Ostatecznie zrezygnowaliśmy z hotelu, w którym wifi działa tylko od 15 do 21 na rzecz hotelu, który ma ciepłą wodę i prysznic, ale nie łącznie.
Rano przyjechał Hindus na zamówionym skuterze. Pokazałem mu, że mam prawo jazdy i po pięciu minutach prób odpalenia skutera pojechaliśmy do biura, które okazało się blaszakiem na jakimś placu pełnym ciężarówek. Tam był drugi gościu, który na mnie (nie wiadomo czemu) naskoczył i stwierdził, że mi skutera nie wypożyczy. Co ma wypożyczyć, jak może nie wypożyczyć?
Kolejne dwie godziny spędziliśmy na szukaniu nowego skutera, a tu wszystkie wypożyczone, a tu nie ma, a gdzie indziej Panie to się już nie da. Pytaliśmy wszystkich, matki z dziećmi, aptekarzy, święte krowy, bezpańskie psy, pracowników stacji benzynowych i tuktukarzy. Jeden z tych ostatnich powiedział, że zna jedną miejscówkę i że nas tam zawiezie. Koło baraku stał skuter. Nie miał kół, hamulca i prędkościomierza, kosztował 400 rupii. No dobra, koła miał. Jako, że był to ostatni skuter w promieniu jakichś stu kilometrów zdecydowaliśmy się na niego i po zatankowaniu ruszyliśmy przed siebie z wiatrem we włosach! A… Trzeba jeszcze było zmienić kask, bo pierwszy się nie trzymał i tym razem L dostała kask czołgowy. Przez pierwsze kilka kilometrów nie widzieliśmy prawie niczego, bo po obu stronach drogi stał mur hinduskich turystów napawających się ciszą i spokojem tego niezwykle malowniczego krajobrazu. Mur zaczął się przerzedzać, a zza niego krajobraz się wyłonił niezwykły.
Końcem wycieczki miał być punkt o nazwie Top Station, skąd niegdyś z samej góry wysyłali herbatę na sam dół na sznurkach. Uśmialiśmy się do łez, jak zobaczylismy, że hindusi odgrodzili punkt widokowy ścianą z blachy i każą płacić za wejście. Zdecydowaliśmy się poświęcić te 6 złotych i zobaczyć co też tam skrywają.
Na koniec kupiliśmy goootowaną kukurydzęę i pojechaliśmy w dół.
Po powrocie do miasteczka, postanowiliśmy zobaczyć jeszcze gdzie pieprz rośnie. Popytaliśmy i po 15 kilometrach ścigania się z czasem i zachodzącym słońcem dotarliśmy do takiego miejsca. Mają tam plantację ziół medycyny ajurwedyjskiej i pokazują jak co rośnie. Pieprz to bluszcz, cynamon to kora, a goździki rosną na drzewie. Gadu gadu o ziółkach, a tu błyskawice.
– Oj tam, oj tam, nie będzie burzy, chodźcie zobaczyć nasz sklep i coś kupić – rzekł przewodnik.
– Oj przewodniku, czarno to widzimy, śmigamy.
Co tu dużo mówić, majtki mokre, skuter mokry, aparat mokry. Odstawiłem żonę do hotelu, a sam musiałem zrobić akcję oddawania skutera. Pomknąłem niczym strzała do miasta czując się jak Indiana Jones przemierzający bezdroża Indii, zagadałem tuktuka „follow me” i pojechaliśmy, a gdy pani skuterowa zobaczyła mnie po otworzeniu swoich blaszanych drzwi, odetchnęła z wyraźną ulgą.
goździk kora drzewa cynamonowegolistki currykauczukkwiat hibiskusamimozaziarna pieprzu
INFORMACJE PRAKTYCZNE: Do Munnar często jeżdżą autobusy z dworca w Ernakulum, koszt przejazdu to około 100 rupii w jedną stronę. Na dworzec (z Fort Kochi) najłatwiej się dostać płynąc promem (3 rupie) i tuk tukiem. Zawsze warto zapytać w hotelu, ile powinien kosztować tuk tuk i nie dać się naciągnąć. Turystyczne hoteliki w Munnar są zgromadzone w miejscu, które na mapie oznaczone jest jako Old Munnar. Jest to jakieś dwa kilometry przed centrum miasta i można tam od razu wysiąść z autobusu. Za nocleg w płaciliśmy 1500 rupii za dwie noce i dwie osoby. We wszystkich miejscach ceny i standard zbliżone. Śniadania jedliśmy w J.J Cottage, który polecamy z uwagi na miłą i pomocną obsługę (tam np. załatwiliśmy skuter). Po drugiej stronie głównej drogi jest dobra restauracja. W Munnar jest niby tylko jedna wypożyczalnia skuterów, ale odmówili nam wypożyczenia i znaleźliśmy jeden w Sree Garuda Tours & Travels (za miastem). Płaciliśmy za niego 400 rupii za dzień. Wejście do ogrodu przypraw kosztowało 100 rupii za osobę. Nazwy nie pamiętamy, było to około 15km od Munnaru.
Polecane wpisy