Wysiadamy z samolotu i od razu czujemy, że jest jeszcze bardziej zielono, jeszcze bardziej gorąco i jeszcze bardziej wilgotno niż w Mumbaju. Jadąc z lotniska w stronę Kochin uśmiechamy się na widok palm, stoisk pełnych owoców i rybnych targów. Mimo, że przyszła już noc powietrze jest gęste i ciężkie, wciąż rozgrzane słońcem i przesiąknięte wodą. W ostatniej chwili dobiegamy na przystań i wskakujemy na odpływający prom.
Charakterystycznym elementem wybrzeża Kerali są „chińskie sieci rybackie”, czyli odpowiedź na odwieczne pytanie – jak dużo nałowić i się nie narobić. Sieci mają postać gigantycznych podbieraków i są obsługiwane przez kilku mężczyzn. Rozciągnięte na drągach o długości jakichś piętnastu metrów i podnoszone niespodziewanie, tak żeby ryby nie zdążyły się połapać, że to koniec.
Na brzegu przechadzają się klienci, trochę niecierpliwie zaglądając do misek z rybami.
W wyniku nieoczekiwanej zmiany planów i zamienieniu dnia na łodzi na dzień na oddziale, jedynym sposobem, w jaki możemy zobaczyć słynne kanały Backwaters jest wykupienie zorganizowanej i (o zgrozo) grupowej wycieczki. Szybko okazuje się jednak, że my na takie imprezy kompletnie się nie nadajemy i korzystając z okazji, gdy nasz „friendly guide” namawia wszystkich na zakup małży w sosie curry, uciekamy na samotny spacer po jednej z wysp.
Trafiamy na człowieka wchodzącego z bukłakiem na palmy; zupełnie brak nam wspólnego języka, ale schodzi i pokazuje nam co robi na drzewach. Do złożonych rąk nalewa nam z bukłaka świeżo zebrany i zarazem świeżo sfermentowany sok z palmy.
INFORMACJE PRAKTYCZNE: Miejscem, do którego powinniście się udać w Kochin jest Fort Kochin – mała turystyczna dzielnica nad morzem. To tam właśnie znajdziecie chińskie sieci rybackie, restauracje, hotele i biura turystyczne. Miasto przylegające do Kochin to Ernakulum i tak właśnie nazywa się dworzec kolejowy, na którym należy wysiąść. Z dworca najlepiej pojechać do przystani promowej i stamtąd promem popłynąć do Fort Kochin. Z lotniska kursuje bezpośredni autobus do Fort Kochin (70 rupii).
Polecamy hotel Fort Muziris (płaciliśmy 1600 rupii za dwie noce) w samym centrum, czyli przy Princess Street.
Wycieczka na Backwaters: podsumowując, krajobrazy były ciekawe, ale wycieczka słaba (800 rupii/osobę). Więcej udało nam się zobaczyć jeżdżąc po okolicy skuterem i chodząc piechotą (o czym napiszemy w kolejnym wpisie), a najwięcej i tak zobaczyła para Polaków spotkanych później w Mumbaju, którzy spędzili dwa miesiące w Indiach pływając dmuchanym kajakiem. Lepszym miejscem do wyruszenia na Backwaters jest podobno miasto Alleppey, gdzie zarezerwowaliśmy lepszą wycieczkę w lepszej cenie, ale ostatecznie musieliśmy z niej zrezygnować.
Polecane wpisy