W marcu wróciliśmy z Indii, pełni wrażeń najróżniejszych typów. Zaraz potem zacząłem nową pracę w jednej z tych firm o trzyliterowych nazwach, o których nikt nigdy nie słyszał. Luiza oprócz nauczania hiszpańskiego zajęła się na poważnie fotografowaniem „fuel tanków” do odrzutowców.
Ogarnialiśmy się już na dobre z powrotem w Polsce i w mieszkaniu. Jak do wielu, wprowadził się do nas Hemnes.
Była Wielkanoc, urodziny mamy, rozkwitły kwiaty. Byliśmy we Wrocławiu opowiadać o Kubie oraz sfotografować także tamtejsze kwiaty. Jeździmy też po Poznaniu rowerami, jedni więcej, inni mniej.
W marcu jak w garncu, a kwiecień przeplata.
Polecane wpisy