Przejeżdżając przez Bar mieliśmy wątpliwości, czy to na pewno miejsce dla nas. Masa samochodów i głośnych turystów idących, bądź właśnie schodzących z nieciekawych plaż. Wschodnioeuropejski kurort pelną gębą. Przyjechaliśmy tu jednak nie nad morze, a po to, żeby zobaczyć ruiny Starego Baru (Stari Bar) – twierdzy i miasta, niegdyś jednego z najważniejszych ośrodków na adriatyckim wybrzeżu. Jego historia sięga VI wieku, gdy zostało założone przez Rzymian. W późniejszych latach znajdowało się pod władaniem Wenecji, Imperium Osmańskiego i w końcu Czarnogóry, zachowując jednak częściową niezależność. Gdy dojechaliśmy na miejsce, nieco już oddalone od wybrzeża odetchnęliśmy z ulgą. Tuż pod twierdzą znajduje się uliczka niczym żywcem wyjęta ze średniowiecza, takie centrum turystyczne dla tych, którzy wolą pozwiedzać niż iść na dyskotekę i trzeźwieć do następnego wieczora na plaży. Wielu takich osób nie było, więc Stari Bar mieliśmy prawie na wyłączność. Ruiny imponują przede wszystkim swoim ogromem, a widoczne pozostałości budynków i ulic działają na wyobraźnię.
Zjechaliśmy na wąską i krętą drogę wzdłuż południowego brzegu Jeziora Szkoderskiego – największego na Bałkanach. Do przejechania mieliśmy niewiele – jakieś trzydzieści kilometrów, ale droga zajęła nam ponad godzinę. Widoki były wspaniałe, wspinaliśmy się coraz wyżej, a w dole rozpościerał się widok na całe jezioro z jego licznymi wysepkami. Po drodze jeszcze zapełniliśmy bagażnik świeżym winem.
Na wyspie znajdują się dwie cerkwie i klasztor. Jedna z sióstr poliglotek oprowadziła nas po wyspie, mieliśmy okazję przyjrzeć się pracy nad renowacją fresków, i poczęstowała napojem z granatów rosnących tuż obok. Pieniądze na renowację pochodzą z datków, a siostry są praktycznie samowystarczalne, jedzą wyhodowane przez siebie warzywa i owoce. Ot taka zakonna sielanka.
Łuk rzeki w pobliżu wioski Rijeka Crnojevića Wejście do ruin Starego Baru – 1€/osobę
Polecane wpisy