To naprawdę niezwykłe uczucie kiedy góry lodowe są stałym elementem krajobrazu, a bezmiar błękitu i bieli sięga aż po horyzont.
Ilulissat to niewielkie miasteczko położone u wybrzeży Zatoki Disko. Jego nazwa w języku Innuitów oznacza „góry lodowe” i chyba nie mogła być bardziej trafiona. Dwa kilometry od miasta swoje ujście ma Sermeq Kujalleq, najbardziej aktywny lodowiec na świecie; przemieszcza się około kilkunastu metrów dziennie gęsto wypełniając długi na kilkadziesiąt kilometrów fiord setkami gór lodowych.
Większe i mniejsze bryły lodu są popychane dalej przez oddzielające się kolejne fragmenty w stronę otwartej wody, gdzie, uwolnione, dryfują przez długi czas, wypełniając wody zatoki po horyzont. Przemieszczanie się lodu we fiordzie jest zbyt wolne, by można je było dostrzec, ale trzaski pracujących mas lodu przerywane łoskotem odłamujących się fragmentów nie pozwalają zapomnieć o potędze tamtejszej przyrody.
Właściwy sezon turystyczny trwa tu dwa miesiące, więc w lipcu i sierpniu Ilulissat zapełnia się turystami z całego świata, spragnionymi arktycznej przygody. Miejscowe biura turystyczne wychodzą na przeciw ich oczekiwaniom – do gór lodowych można wzdychać ze statków wypływających o każdej porze dnia i nocy, z okien helikoptera lub z wytyczonych szlaków prowadzących tuż przy fiordzie, a położenie 200 kilometrów za kręgiem polarnym gwarantuje idealnie czyste niebo i słońce niemal przez całą dobę. Mieszkańcy zdają się nie zwracać szczególnej uwagi ani na otaczające ich tłumy, ani na wszechobecny lód.
Polecane wpisy