Jednym z miejsc, które chcieliśmy odwiedzić w Burkinie była wioska Tiebele na południe od Wagadugu, która znana jest z tradycyjnie malowanych domów ludu Kassena.
Domy, budowane z gliny, są pozbawione okien. Jedynym otworem jest wejście o wysokości nie większej niż metr. Zaraz za nim znajduje się tej samej wysokości mur. Konstrukcja ta jest stosowana, aby chronić mieszkańców. Mrok wewnątrz zapewnia doskonałe schronienie przed każdym kto wchodzi z ostrego słońca, dając mieszkańcom kilka sekund przewagi na reakcję. Mur oprócz typowej zapory, za którą można się ukryć, zatrzymuje też strzały uniemożliwiając zranienie obecnych wewnątrz, a niskie wejście wymusza na wchodzącym pochylenie się i wejście głową do przodu.
Kształt domu różni się w zależności od stanu cywilnego, przykładowo dom młodego małżeństwa wybudowany jest na planie kwadratu, a dom kawalera na planie koła.
Na początku pory suchej kobiety malują domy własnoręcznie wytworzonymi farbami (czerwoną, czarną i białą). Charakterystyczne wzory mają symboliczne znaczenie i oprócz figur geometrycznych przedstawiają też zwierzęta i rośliny.
Oprócz Tiebele chcieliśmy zatrzymać się w jeszcze kilku wioskach po drodze i wrócić inną drogą do Po*. Najlepszym rozwiązaniem znów było wypożyczenie motoru, więc tak postanowiliśmy zrobić. W Po (do którego dojechaliśmy autobusem) nie ma wypożyczalni, znaleźliśmy więc motor na własną rękę i tak właśnie zaczęła się historia ze Złym Motorem.
Na dworcu zaczepił nas chłopak mówiący po angielsku, a my, zwiedzeni możliwością łatwego komunikowania się, zdecydowaliśmy wziąć motor od niego. Dalsza droga, choć bardzo malownicza, okazała się serią porażek. :)
1. Gdy przejechaliśmy kawałek i chcieliśmy zmieniać biegi okazało się, że są kompletnie zwichrowane. Z pierwszych ustaleń wyszło, że na czwórce jest jedynka, na dwójce czwórka, reszty brak. Postanowiliśmy jechać dalej.
2. Motor przestaje jechać. Gdy przejeżdżaliśmy przez malutką wioskę, dogonił nas chłopak na motorze i powiedział, że mamy flaka, po czym zaprowadził do wulkanizacji. Wyjęli dętkę, a tam więcej łat niż niełat.
3. Zatrzymaliśmy się w najlepszym noclegu w Tiebele. Przy prezentacji pokazali nam pokój, przynieśli wiatrak, pokazali prysznice. Po tym, jak zdecydowaliśmy się zostać okazało się, że nie ma prądu, a do prysznica dają wiadro z wodą. Bateria na ścianie jest dla picu. Żeby było jeszcze fajniej, wieczorem włączyli generator, ale światło zapaliło się wszędzie, tylko nie w naszym pokoju. Jak już był prąd, okazało się, że wiatrak zepsuty.
4. Wracając z centrum na noc do hotelu mieliśmy wypadek. Motor się przewalił, a my wyszliśmy z tego z porozdzieranymi i przypieczonymi tłumikiem nogami.
Motor się zepsuł, hamulec powyginał się i nie dało się włożyć nawet tych dwóch marnych biegów.
Na szczęście przy pomocy niesamowicie serdecznych lokalnych szybko udało nam się jakość podnieść, a nawet naprawić motor. Mijali nas też wracający z wycieczki Francuzi, którzy niestety nie byli tak chętni do pomocy.
* Po nie jest, wbrew pozorom, najkrótszą nazwą jaką można nadać. Całkiem niedaleko leży park narodowy o nazwie W.
Polecane wpisy