Pięć informacji o Kubie, które nie są szczególnie istotne, ale z jakiegoś dziwnego powodu chcieliśmy o nich wspomnieć. Informacje praktyczne poniżej.
Karaiby
Kuba jest tak znana z rewolucji, z Che i Fidela, ze starych samochodów, że czasem można zapomnieć, że jest ona karaibską wyspą. I to największą.
Na karaibskiej wyspie muszą też się znaleźć karaibskie plaże. Co można powiedzieć… O rety! Co za woda!
Rum
Jak Karaiby, to piraci z Karaibów. Jak piraci z Karaibów, to oczywiście rum! Rum na Kubie jest i jest go dużo. Z rumu i coli robi się „cuba libre”, które to powstało gdy źli Amerykanie wyzwolili Kubę z rąk Hiszpanów, ale jak się później okazało Kuba nie stała się aż tak libre jak by wszyscy chcieli.
Che za dolara
Hitem ulicznego handlu są banknoty i monety z Che Guevarą o wartości 3 CUP. Kubańczycy bardzo chętnie sprzedają te numizmatyczne skarby turystom za jednego dolara. Turyści się cieszą, cieszy się również Kubańczyk. Z uśmiechem od ucha do ucha idzie do sklepu rozmienić zarobionego dolara (czyli 25 CUP) na kolejne banknoty z Che.
Chłonąc tę niezwykle ciekawą historię pewnie nie wszyscy zwrócili uwagę na to, że na Kubie jednym z nominałów są 3 (TRZY) peso. Zarówno moneta, jak i banknot.
Wentylator
Najlepszym przyjacielem Kubańczyka jest wentylator! Pozwala przetrwać gorące noce, a jego utrata może być ciosem podobnym do zdrady żony. Gdy te dwie przykrości spotkają kogoś jednocześnie, może się to skończyć ucieczką do Miami („Opowiedz mi o Kubie” Jesús Díaz).
Rejestracje
Na Kubie wszystko musi być jasne. Samochody także są równe i równiejsze i z daleka to powinno być widać. Pięć rodzajów rejestracji z powodzeniem załatwia sprawę.
Niezwykle obszerne Informacje praktyczne o Kubie
Kubę opiszemy dokładniej niż pozostałe kraje, a to dlatego, że trudno znaleźć w Internecie sensowne informacje o tym kraju z punktu widzenia samodzielnego turysty. Informacji jest sporo, ale Kuba hotelowa, o której większość osób pisze, ma niewiele wspólnego z Kubą prawdziwą.
Wbrew powszechnej opinii Kuba nie jest „koszmarnie droga”. Przy odrobinie zachodu wysokie ceny zostaną tylko przy noclegach, a wszystko pozostałe stanie się tanie. Dziwne jest to, że niewiele osób o tym wie i przez 17 dni na Kubie nie spotkaliśmy żadnych turystów podróżujących tak jak my.
Pieniądze
Na Kubie są dwie waluty;
– peso kubańskie (peso cubano, moneda nacional) w skrócie CUP,
– peso wymienialne (peso convertible, dolar) w skrócie CUC (czyt. kuk), =1,09usd.
Warto się nauczyć skrótów, bo są w powszechnym użyciu i bez ich znajomości trudno się połapać.
Peso wymienialne jest walutą „lepszą”, za którą można kupić wszystko w „Pewexach” i miejscach stworzonych tylko dla turystów. Peso kubańskie jest walutą „prawdziwą”, w której zarabiają Kubańczycy i w której kupują zwyczajne produkty. Jedno peso wymienialne to około 25 peso kubańskich.
Wszystkie opinie, jakie można znaleźć w Internecie, mówią że turyści nie mają wymieniać peso wymienialnego na kubańskie, bo i tak tego nie będą mieli gdzie wydać. Dla nas było dokładnie odwrotnie. Pomijając noclegi, za które trzeba płacić w CUC, niemal za wszystko płaciliśmy w CUP. Faktem jest, że szukaliśmy np. restauracji, gdzie jadają Kubańczycy i gdy była możliwość płacenia w obu walutach, zawsze wybieraliśmy CUP.
Ceny w CUC są zazwyczaj mocno zawyżone dla turystów, w CUP też się zdarza, ale jak się pokaże sprzedawcy, że zna się ceny to zazwyczaj uda się dokonać zakupu w cenie normalnej.
Kuba nie lubi dolarów, bo jak wiadomo Amerykanie są źli. Wymiana dolarów w kantorze jest obarczona podatkiem (ok 10%), tak więc lepiej wziąć na Kubę euro. Kantor można znaleźć w każdym miasteczku, podobno lepiej nie wymieniać pieniędzy na ulicy, ale my raz wymienialiśmy (CUC na CUP, więc małe ryzyko) i wszystko było ok.
Peso kubańskie można kupić legalnie i oficjalnie w każdym kantorze! Nie wiemy czemu, ale nikt tego nie wie i zdarzało się, że inni turyści pytali nas konspiracyjnym tonem „skąd wzięliście peso kubańskie??”.
Bankomaty na Kubie są, jak mówiła pani w informacji na lotnisku – „wszędzie na Kubie!”. Widzieliśmy bankomat na lotnisku i w Hawanie. Poza tym nigdzie nie spotkaliśmy, choć pewnie zdarzają się w dużych miastach. Lepiej raczej wziąć gotówkę.
Z bankomatu na lotnisku wypłacaliśmy pieniądze, nie było żadnej dodatkowej prowizji, jak czytaliśmy wcześniej. Kurs wymiany był 100CUC = 103USD, więc bardzo przyzwoity w porównaniu z kantorem, gdzie oprócz gorszego kursu dochodzi jeszcze podatek.
Mitem jest, że Kubańczycy nie mają dostępu do CUC i zrobią wszystko, żeby tylko je dostać. Z tego co zauważyliśmy, często obie waluty używane są zamiennie. Wszędzie gdzie się płaci w CUP można zapłacić też w CUC, ale nie na odwrót.
Kubańczycy niestety wykorzystują sytuację, że większość turystów nie rozróżnia pieniędzy, albo nie zdaje sobie sprawy z tego, że mogą też używać CUP. Ceny na stoiskach np. z lodami są podane w CUP, ale gdy turysta zapłaci banknotem 5CUC, to dostanie 4CUC reszty. Zapłaci więc 25 razy więcej niż normalna cena. Podziwialiśmy Kubańczyków za to, jak z kamienną twarzą, bez mrugnięcia okiem mogą tak robić turystów w jajo.
Przeciętna pensja Kubańczyka to podobno równowartość 15CUC, warto to wiedzieć, aby zdawać sobie sprawę z cen i tego, na co mogą sobie oni pozwolić (na niewiele niestety).
Noclegi
Kubańczycy nie mogą przyjmować w swoich domach gości z zagranicy, nie ma więc możliwości korzystanie z serwisów takich jak CouchSurfing. Dzięki takim serwisom można znaleźć kogoś, kto oprowadzi po mieście, albo pomoże znaleźć nocleg, ale na spanie za darmo nie ma szans.
Turysta ma więc do wyboru hotele (które z racji na cenę pomijamy, nas nie interesowały) oraz domy, które otrzymały zgodę na wynajem pokoi turystom (casa particular).
Każda casa particular musi spełniać określone przez rząd standardy (np. dostęp do lodówki, wentylator, zmieniana pościel, ręcznik, wieszak, papier toaletowy itp.), ale można trafić bardzo różnie.
Ceny zaczynają się od 10 (bez śniadania), przez 15 po 20 CUC. Może być drożej, ale chyba w każdym miejscu znajdziemy nocleg w tych cenach.
Wszystko zależy od ludzi, którzy wynajmują pokoje oraz od miejscowości, w której szukamy noclegu. W Vinales na przykład, miejscu bardzo turystycznym, nikomu nie opłacało się nas przyjąć, jeżeli nie kupimy od nich też drogiego jedzenia. W Remedios za 15 dostaliśmy bardzo porządny i przyjemny pokój ze śniadaniem, które było pyszne i tak obfite, że starczyło nam kanapek i ciastek na cały dzień.
Nocleg w każdym miejscu znaleźć bardzo łatwo, jeżeli poruszamy się autobusem, to nie dość, że pan autobusowy postara nam się coś znaleźć, to przy wyjściu z autobusu dopadnie nas dziki tłum, który będzie chciał choć kawałek turysty zaciągnąć do swojego miejsca. Jeżeli przemieszczamy się inaczej wystarczy zapytać kogokolwiek na ulicy o casa particular.
Nocleg znaleźć łatwo, ale jeżeli to możliwe, to warto mieć polecone adresy i tam się udać.
My możemy polecić dwa miejsca:
Hawana
sra Joaquina
San Jose (San Martin) no 116
e/ Industria y Consulado
Capitolio House
tel: 861 6372
cel: 05 253 9442
Jest tylko jedna dwójka za 20 CUC z dobrym śniadaniem, oprócz tego pokoje wieloosobowe. Miejsce okupowane przez Japończyków i Koreańczyków.
Remedios
Adres zgubiliśmy… Brama na lewo od Casa Paloma (czy coś takiego). 15CUC za ładną dwójkę z gigantycznym śniadaniem i dużymi ilościami soku z mango o każdej porze. Najlepsza casa jaką spotkaliśmy!
Odradzamy za to bardzo
Trynidad
Dom z czarną elewacją w pobliżu dworca autobusowego. Ulica chyba Frampais, numer 505. Oszuści i złodzieje.
Kubańczycy wynajmujący pokoje też naciągają i kantują, trzeba być więc uważnym. Zdarzyło nam się, że po ustaleniu ceny pokoju i rozgoszczeniu się, okazało się że musimy kupić od „rodziny” bardzo drogie jedzenie. Po kłótni wyszliśmy. Zdarzyło się też, że właściciele zamknęli nam dom na klucz i nie chcieli wypuścić dopóki nie zapłacimy za zniszczoną klamkę (której nie zniszczyliśmy). Skończyło się na przepychankach i 3CUC… Na policję w takich przypadkach raczej nie ma co liczyć.
Właściciele casa particular płacą wysokie podatki (większość opłaty to podatek). W różne historie mająca na celu skruszenie serca zamożne turysty raczej bym nie wierzył, bo co casa to historia i kwoty są inne. Tak czy siak, podatek jest bardzo duży, więc ceny poniżej pewnego poziomu już nie znajdziemy.
Większość osób wynajmujących pokoje przy okazji będzie chciało Wam sprzedać tanie cygara, zorganizować transport itp. Z relacji w Internecie wynika, że wiele osób bardzo bezkrytycznie podchodzi do tego typu ofert i ufa „nowym kubańskim przyjaciołom”. Cygara są podrabiane, a oferty z dużą prowizją dla właściciela. Na jednym z blogów czytaliśmy, że właściciel casy załatwił tani przejazd (tani bo nielegalny) za jedyne 60CUC, czyli o 20CUC taniej niż oficjalnie. Dużo radości i wdzięczności, problem tylko w tym, że jak my się dowiadywaliśmy to taki przejazd kosztuje 15CUC…
Nie jest tak oczywiście zawsze i można trafić na bardzo miłych i uczciwych ludzi! Dlatego właśnie warto mieć polecone adresy.
Spanie w namiocie na Kubie. Nie wiemy, czy jest to legalne. W informacji turystycznej w Hawanie powiedzieli nam, że nie można. W informacji turystycznej w Trynidadzie, że chyba można i wskazali miejsce, gdzie mamy zapytać. Dużo nie pytaliśmy tylko rozstawialiśmy namiot. Spaliśmy w namiocie na plaży Ancón koło Trynidadu i plaży Salina w pobliżu Remedios.
Transport
Według kubańskiego rządu turyści nie powinni się mieszać z Kubańczykami, bo nic z tego dobrego by nie wyszło. Dla turystów stworzone są specjalne linie autobusowe (Viazul i Transtur), którymi także mogą jechać Kubańczycy, ale nigdy ich nie będzie na to stać. Dla Kubańczyków są linie Astro, ale tam turystów nie wpuszczają.
Bilety można kupić w informacji turystycznej, albo biurze podróży w każdym mieście.
Przejazdy turystyczne są drogie np.
Hawana -> Vinales: 12
Vinales -> Trynidad:40
W autobusach bardzo korzysta się z dobrodziejstw klimatyzacji, więc trzeba wziąć dużo ubrań. Jedyny raz w pięciomiesięcznej podróży przeziębiłem się właśnie w kubańskim autobusie.
Między miastami można też jeździć taksówkami „składanymi”, gdzie płaci się za miejsce. Nie korzystaliśmy, proponowane nam ceny były podobne do autobusowych, ale pewnie dało by się sporo stargować.
Zdarzają się też „taksówki nielegalne”, czyli prywatne samochody, które przewożą ludzi. Kubańczykom nie wolno bez licencji przewozić nikogo za pieniądze, ale wszyscy to robią. Powiedziano nam, że w Santa Clara takie samochody odjeżdżają z dworca Viazul i tam poszliśmy. Nie doszliśmy jednak, bo po drodze znaleźliśmy już transport za 10CUC do Hawany. Prawdopodobnie takich ofert zawsze trzeba szukać w pobliżu dworców międzymiastowych, ale lepiej zapytać się kogoś zaufanego, albo właściciela casy. Warto dowiedzieć się też o normalną cenę, bo dla turystów zawsze jest początkowo znacznie zawyżona.
O autostopie na Kubie pisaliśmy tu. Jest to chyba najciekawsza i przyzwoicie efektywna forma transportu.
Transport miejski
Po miastach łatwo się przemieszczać, ale najczęściej trzeba spytać miejscowych w jaki sposób dojechać w dane miejsce i gdzie się wsiada. Jeżeli chcemy jechać jak miejscowi, trzeba im to powiedzieć. Według większości Kubańczyków turyści jeżdżą tylko taksówkami.
– Taksówki – drogie, zawiozą wszędzie, można łapać na ulicy. Zawsze trzeba cenę ustalić przed kursem i dokładnie sprecyzować za co, za ile osób itd.
– Taksówki łączone – mają stałe trasy, ruszają gdy zbierze sie cały samochód ludzi. Podstawowa cena w Hawanie to 10CUP (tego się trzeba trzymać!), na dalsze trasy 20 (np. w okolice lotniska). W Hawanie wiele taksówek tego typu odjeżdża z okolic Kapitolu.
– Coco taxi – taksówki motorowe zabierające do dwóch osób. Jadą tam, gdzie się chce, tańsze niż zwykłe taksówki.
– Bici taxi – taksówka rowerowe, także zabiera dwie osoby. Podstawowa cena to 10CUP, zasięg ograniczony ;)
– autobus miejski – ceny od 0,5CUP (zawsze zaokrąglane do całości), tanio, szybko. Z Hawany można dojechać np. na Playas del Este.
– autobus turystyczny – drogie to i brzydkie, dla pasjonatów.
– rower – warto wypożyczać raczej tylko w mniejszych miastach. W Trynidadzie koszt wypożyczenia na dzień to 3CUC. W oficjalnej wypożyczalni rowery szybko się kończą, bo jej opiekun wyniósł wszystkie do domu i wypożycza na własną rękę. Zawsze znajdzie się jednak ktoś, kto chce rower wypożyczyć, wystarczy zapytać na ulicy.
Z lotniska do centrum Hawany
Choć wszędzie można znaleźć informacje, że nie da się inaczej niż oficjalną taksówką za 25CUC, choć pani w informacji będzie się zarzekać, że nie ma żadnego autobusu, choć taksówkarze będą mówić, że czekacie bez sensu, to da się tanio dojechać z lotniska do centrum Hawany!
Po wyjściu z terminala po lewej stronie, przy jednej z ostatnich kolumn jest nieoznaczony w żaden sposób przystanek autobusu pracowniczego. Nie do końca wiadomo, czy turyści mogą nim jeździć (nam się udało wsiąść dopiero do drugiego) i trzeba czasem długo czekać (rozkładu raczej nie ma). W tym autobusie musimy poprosić o wysadzenie przy przystanku P12 (czyt. „pe dose”) i na tym przystanku z drugiej strony ulicy wsiąść w P12, którego ostatni przystanek jest koło Kapitolu. Przejazdy oboma autobusami kosztują około 1CUP, czyli ostatecznie wychodzi około 315 razy taniej niż taksówką.
Z centrum Hawany na lotnisko
Zbierana (łączona) taksówka w okolice lotniska kosztuje 20CUP. Z miejsca, w którym wysiądziemy są jeszcze 2km do terminalu międzynarodowego. Stamtąd można wziąć bici taxi, dostaliśmy ofertę 1CUC.
Z Hawany na Playas del Este
Z okolic ambasady hiszpańskiej jeździ autobus podmiejski za 1 CUP w stronę Playas del Este. Ma okrągły numer – 400 albo 600, nie pamiętamy, trzeba się zapytać. Wysadza na głównej drodze, skąd trzeba przejść ponad kilometr na plażę. Wrócić można w ten sam sposób. Autobus jechał ok. 40 minut.
Tuż przy plażach zatrzymuje się autobus turystyczny, cena chyba 3CUC.
Jedzenie
W każdym miejscu, gdzie pojawiają się turyści jest pełno restauracji turystycznych, w których płaci się w CUC. Ceny są wysokie, porównywalne do europejskich.
W każdym miejscu da się też znaleźć restauracje dla Kubańczyków, w których płaci się w CUP i ceny są znacznie niższe. Jedynie w Trynidadzie nie udało nam się w takiej restauracji zjeść, ale tylko dlatego, że obsługa chciała na nas sobie dorobić i mimo, że było także menu w CUP, albo znikało, albo mówili nam, że nie możemy. Przepisów takich nie ma i we wszystkich innych miejscach jedliśmy za CUP.
W Vinales restauracja „Las Brisas” serwuje danie w dwóch walutach. Dania są te same, a ceny zupełnie inne, trzeba poprosić o menu w moneda nacional. Może w wersji turystycznej dania są trochę większe i lepiej podane, ale przede wszystkim dla turystów zawsze są dostępne, a przydział za CUP się kończy. Porcje są niewielkie, lepiej od razu zamówić co najmniej dwie.
W Remedios elegancka restauracja pod arkadami w pobliżu mniejszego kościoła – pyszne jedzenie, ogromne zestawy od 30CUP, do tego tani, wyciskany sok. Wspaniałe miejsce!
W resauracjach dla Kubańczyków do jedzenia zawsze podawana jest woda z kranu, za darmo. Wodę z kranu piliśmy, w Hawanie powiedzieli nam, że w całej Hawanie nie ma z tym problemu, w innych miejscach trochę bardziej uważaliśmy np. gotowaliśmy.
Bardzo często i wszędzie można kupić tanie jedzenie w „oknach”. Sprzedawane są spaghetti (10CUP), niby-pizza (od 5 CUP, przez 10CUP już z szynką, do 25CUP pyszna, ale tylko w Hawanie), pizzeta (kawałek 2CUP), kanapki (od 3 do 10CUP), soki owocowe domowej roboty, pyszne! (od 2CUP). Jedliśmy wszystko i wszędzie, nie zatruliśmy się ani razu. Dużego problemu raczej z tym nie ma, ale to już zależy od indywidualnych predyspozycji.
Bezpieczeństwo
Naszym zdaniem Kuba jest bezpieczna dla turystów. Często zdarzają się próby naciągania, ale poza tym jest porównywalnie do Polski. Jedyne co nam się zdarzyło nieprzyjemnego, to lecące w naszą stronę kamienie po zmroku na jakiejś ciemnej uliczce Hawany… Prawda jest taka, że takie rzeczy mogą zdarzyć się wszędzie.
Generalnie ludzie są mili i chętnie pomogą, udzielą informacji, z tym że zawsze trzeba uważać na typy, których przyciągają turyści i mają niekoniecznie uczciwe zamiary. Ludzie zagadnięci na ulicy mówili, żeby o drogę pytać tylko umundurowanych, ale hawańskie dziewczynki-policjantki przeważnie były tak rozgarnięte, że ktoś inny stojący obok nam pomagał.
Polecane wpisy